Maciek - 4 listopada 2016 17.9675774 102.6032336

No tego to się nie spodziewaliśmy 🙂


Laos wyobrażaliśmy sobie jako ubogiego krewnego Kambodży i Wietnamu a tymczasem stolica kraju Wientan kompletnie zaskoczyła nas piękną architekturą, czystością i


spokojem.


Stare miasto to morze perełek francuskiej architektury, dość szerokie ulice i chodniki, trochę więcej samochodów, ale dzięki temu ciszej niż w miastach zawalonych skuterami (średnia prędkość ruchu ulicznego oscyluje przy ok. 20 kmh).


Oprócz oczywiscie Laotańskiej, sporo tu kuchni Koreańskiej, Indyjskiej czy Wietnamskiej. Warto pójść trochę dalej w mniejsze uliczki, bardziej odległe od riverside by znaleźć knajpki z lepszymi cenami, bo jak to bywa w miejscach uczęstrzanych przez turystów, w większości są one  nieco wyższe ( ceny, nie uliczki).


Pół brzegu Mekongu to jeden wielki nocny market ciągnący się prawie do nowo wybudowanych apartamentów, wśród których trwa od tygodnia wieczorna impreza zorganizowana przez Aj Jeia – nowo poznanego tu chłopaka – tworzącego wielki festiwal muzyczny w grudniu w Vang Vieng.


Na ulicznej bibie A.J’a na nowej „walking street” sami młodzi ludzie, z głośników hiphop mieszany z RNB, (także w wydaniu miejscowym fajnej jakości), dywany na których ludzie siedząc w kucki zajadają się hotpotami, sporo też barów z europalet tworząc miks hipsterskich jarmarków ze smakiem i klimatem azji, ten rodzaj dynamic-duo sprawdza się tu przepięknie.


Vientian to jednakże stolica, ponoć reszta kraju jest równie wyczillowana choć nie tak ładna ale ocenimy to ponownie gdy poznamy kraj bliżej, najbliższym naszym celem Luang Prabang 12h busem na północ.


Luzometr osiągnął 8 bo jeszcze delikatnie męczy nas jetlag, ale z każdym dniem jest tylko lepiej.