Maciek - 1 grudnia 2015 52.167909 20.979123

Imprezowanie do rana w Saigonie, by zaspać na taksówkę lotniskową było niezmiernie dobrym pomysłem. (Pozdro666 Tommy!) Na szczęście chłopaki u których zamawialiśmy transport, wiedzieli gdzie mieszkamy i obudziło nas dramatyczne dobijanie się do drzwi jakąś godzinę po położeniu się spać.

Po przywitaniu na pokładzie samolotu, wystarczyła lampka ( taa.. plastikowy kubek) wina aeroflotowego i odpadliśmy na kilka dobrych godzin, przez co bardzo ładnie skrócił się czas podróży.


Kilka słów o podróżowania z niesprawną nogą: otóż gdy trafi cię taki przypadek, z automatu na lotnisku stajesz się vipem 🙂 Miła pani w sajgonie spytała się tylko przy oddawaniu bagaży, czy potrzebuję pomocy z wózkiem. Odpowiedź twierdząca spowodowała, że nasze miejsca zostały zmienione na te z dodatkowym miejscem na nogi a po kilku minutach pojawił się osobisty asystent rozkładając przede mną rydwan. Wszystkie kolejki zostawiając z boku, błyskawicznie osobnymi wejściami przedostaliśmy się do poczekalni, a potem do samolotu. Na transferze w moskwie już czekał na mnie uśmiechnięty koleś z podwózką ( dodatkowo jeszcze zabierając nas do tajnej palarni, bo od 2013 na szeremietiewie jest zakaz palenia ) i ponownie zmienione zostały nam miejsca siedzące 🙂


Ogólnie więc podróżowanie będąc połamanym ma jakieś plusy, aż korci by wozić ze sobą składane kule na takie okazje. #sekretykuźniara #wygodaponadetykę #cebula


Przy odbiorze bagaży okazało się, iż mój plecak zagubił się gdzieś w moskwie, no cóż – zawsze to plus, że nie trzeba się z nim tarabanić tylko doślą go kurierem do domu, wszystko co potrzebne (oprócz polskiej karty sim) miałem na szczęście w podręcznym, o czym zawsze warto pamiętać.


Zaliczyliśmy miejsca w Wietnamie, których nie widziało 95% miejscowych. Słońce naładowało baterie. Głowy wyczyszczone. Fajnie jest wrócić, choć automatycznie po powrocie zaczęliśmy tęsknić. Wrócimy tam. Na 100 procent.