Maciek - 25 listopada 2015 10.953755 108.220852

Właściwie to Phan Thiet, bo jesteśmy z dala od centrum które jest rybacką wioską. Nadmorska miejscowość, praktycznie jedna główna ulica biegnąca równolegle do wybrzeża. Sporo owoców morza, szkółek kajtowych ( super wiatr 24h ) , po Da Lat ponownie trafiliśmy do tropików. Klima ustawiona na 28 pomaga miło zasnać.


Zgodnie z planem robimy przez tydzień Nic. Spanie do południa, kawka, banh mi, plaża lub bar, wieczorna kolacja ze znajomymi kajciarzami. Z ciekawszych rzeczy polecamy tu mięcho krokodyla, nieco kurczakowe ale z dłuższą strukturą włókien, soczyste, delikatne i przepyszne z grilla.

W robieniu niczego, pomaga nam moja pęknięta dwa dni temu kość w stopie. Ot, we dwójkę inaczej się jeździ na dwóch kółkach niż samemu.


Zakręt + piasek + zabójcza prędkość 2kmh + utrata balansu = bum.


Miejscowa służba zdrowia sprawniej działająca niż polskie prywatne kliniki, w pół godziny poskładali mnie do kupy, prześwietlili, poszyli i wypuścili z kulami.


Luzometr już wyrzuciliśmy, następnym razem musimy wziąć cyfrowy, bo w tym wskazówka rozbiła obudowę po przekroczeniu miliona jednostek.






Oaza spokoju przed powrotem do sajgonu Sajgonu.